Doczekałam się w końcu paczki z nową dostawą filcu i zabrałam się za robienie lali dla koleżanki M. która chciała mieć pamiątkę z cudownego stanu bycia przyszłą mamą. Koleżanka, nazywana przeze mnie od niedawna pieszczotliwie ;-) watermelonem albo pumpkinem doczekała się również śmiesznej anegdoty za sprawą mojego męża, który widząc jak trzeci dzień spędzam nad lalą kłując ją po brzuchu spytał, co ja z nią jeszcze robię, skoro jest już gotowa. Wzięłam więc lalę i pokazuje mężowi próbując wytłumaczyć, jak powinna wyglądać skończona rzecz. "Widzisz jaka jest tu z boku? gładka. A jaki ma brzuch? ciągle nierówny. Będzie gotowa jak będzie miała gładki brzuch" Na to mój mąż skwitował z uśmiechem " No to miałem rację że jest już gotowa, przecież rozstępy to takie naturalne w ciąży"!!
Ponieważ ja koleżance M. rozstępów nie życzę, brzuch ostatecznie został wyrównany.